Aktywna Parka - Bangkok

Zwiedzamy Bangkok

Bangkok, oficjalna nazwa Krung Thep Maha Nakhon, jest stolicą Tajlandii z populacją liczącą ponad 11 milionów mieszkańców, jest zdecydowanie największym miastem w tym kraju. Wysokie budynki, duże natężenie ruchu, intensywne upały i duże kontrasty mogą wywoływać nienajlepsze pierwsze wrażenie – ale niech was to nie zwodzi. Jest to jedno z najbardziej kosmopolitycznych miast Azji ze wspaniałymi świątyniami i pałacami, ruchliwymi targami i życiem nocnym, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Jest to miasto pełne kontrastów – z jednej strony znajdziesz wielkie, luksusowe wieżowce i hotele, a z drugiej rozpadające się domki, szczury czy karaluchy :).

Przez lata był to tylko niewielki plac handlowy nad brzegiem rzeki Chao Phraya, dopóki król Rama I nie zamienił go w stolicę Syjamu w 1782 roku, po spaleniu przez birmańskich najeźdźców Ayutthaya’i. Od tego czasu Bangkok zamienił się w narodowy skarb i działa jako duchowe, kulturalne, polityczne, handlowe, edukacyjne i dyplomatyczne centrum Tajlandii.

Przelot i nasze lokum

Loty kupiliśmy poprzez wyszukiwarkę Skyscanner. Udało nam się znaleźć w miarę dogodny przelot z Warszawy do Pekinu (ok. 8 h) i z Pekinu do Bangkoku (ok. 5 h). Czas oczekiwania pomiędzy lotami ok. 3 h. Koszt w dwie strony wyniósł 2100 zł. Jedzonko podczas lotu całkiem przyzwoite, przykład na zdjęciu niżej.

Apartament zarezerwowaliśmy przez booking.com – Clean Cozy Comfort easy to go Grand Palace&Khaosan. Cena wyniosła ok. 40 zł za osobę za noc. W Bangkoku byliśmy 4 noce. Lokalizacja delikatnie oddalona od głównych atrakcji, ale nie było to dla nas żadnym problemem. Co nas lekko zszokowało w lokum, to to, że Azjaci nie używają papieru toaletowego, jest on głównie dla turystów. Na szczęście u nas był, ale wyrzucać trzeba było go do kosza. W każdej toalecie znajdziecie prysznic do podmywania lub kubeł z wodą i nalewakiem. Generalnie nie można też spuszczać w ubikacji żadnych chusteczek, jak i właśnie papieru, dlatego że ich kanalizacja nie jest do tego przystosowana i można po prostu zatkać im odpływ ;).

Komunikacja

W Bangkoku korzystaliśmy głównie z naszych nóg do przemieszczania się :D, ale czasem zdarzało nam się wziąć taxi np. z lotniska i na lotnisko oraz Tuk Tuk’a, jak nas kierowca złapał i naciągnął ;).

Z metra, kolejki czy autobusów nie korzystaliśmy, więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć.

Jedynie korzystaliśmy z pociągu 3 klasy do Ayutthayi – o tym możecie poczytać w poście Ayutthaya – dawna stolica Tajlandii.

Taxi można łatwo zamówić poprzez aplikację na telefon Grab Taxi, a Tuk Tuki są wszędzie.

Odsyłam do linka o 15 rzeczach, które musisz wiedzieć przed wyjazdem do Tajlandii, tam jest opisany sposób poruszania się.

Markety i street food

W Tajlandii jedzenie znajdziesz wszędzie :). Obok naszego mieszkanka usytuowany był nocny market – Indy Market, gdzie zazwyczaj się stołowaliśmy i nawet spędziliśmy tam sylwestra. Można było znaleźć na nim pysznego Pad Thai’a, mięsko grillowane na patyczkach, lody, zupy i wiele, wiele innych, a nawet robaki smażone :D.

Gdzie się nie ruszyliśmy można było napotkać stoiska ze świeżymi, obranymi owocami (przepyszne ananasy czy mango), czy tajskimi przysmakami. Jednym zdaniem – z głodu tu nie umrzesz :). Dodatkowo ceny zazwyczaj były bardzo atrakcyjne np. za świeżo przyrządzonego Pad Thai’a zapłaciliśmy 4 zł.

Wszędzie tez można spotkać popularny market jak u nas Żabka, a mianowicie Seven Eleven. Kupisz tam napoje, przekąski, kosmetyki, alkohol i inne różności. W tym momencie napomknę, że w Tajlandii jest prohibicja i alkohol można kupić tylko w godzinach 11-14 oraz 17-24. Jakież było nasze zdziwienie, gdy w sylwestra po północy chcieliśmy kupić napój wyskokowy :D.

Wat Phra Kaew

Po polsku – Świątynia Szmaragdowego Buddy – uważana jest za najważniejszą świątynię buddyjską w Tajlandii. Znajduje się w historycznym centrum Bangkoku, na terenie Wielkiego Pałacu. W środku znajduje się Phra Kaew Morakot (Szmaragdowy Budda), niezwykle ceniony posąg Buddy skrupulatnie wycięty z jednego bloku jadeitu. Fotografowanie jest zabronione w środku, więc niestety nie mamy zdjęcia.

Posąg jest uważany za talizman i ma ogromne znaczenie dla Tajlandii i Tajów. „Szata”, którą nosi, jest zmieniana 3 razy w ciągu roku przez samego Króla, na początku każdego sezonu – gorącego, chłodnego i pory deszczowej. W świątyni znajduje się także wiele innych wizerunków Buddy.

Bilet wstępu na cały kompleks kosztuje 500 THB, my dodatkowo wynajęliśmy przewodniczkę za 200 THB od osoby, ale niestety ciężko było ją zrozumieć z uwagi na azjatycki akcent :D.

Grand Palace

Wielki Pałac Królewski położony w samym sercu Bangkoku w Tajlandii, był dawną rezydencją króla Ramy I. Dziś miejsce to służy do organizacji królewskich ceremonii i przyjmowania gości króla, gości państwowych i innych zagranicznych dygnitarzy. Jest to także miejsce, w którym przed kremacją znajdowały się szczątki królów i wysoko postawieni członkowie rodziny królewskiej. Wielki Pałac podzielony jest na dwie główne strefy: Świątynię Szmaragdowego Buddy i rezydencję królewską.

Kompleks pałacowy o powierzchni 218 400 m2 znajduje się przy rzece Menam. Otoczony jest 1900 metrowym murem obronnym.

Wat Pho

Wat Pho (Świątynia Leżącego Buddy), czyli Wat Phra Chetuphon, znajduje się za Świątynią Szmaragdowego Buddy i jest koniecznością dla każdego odwiedzającego po raz pierwszy Bangkok. Jest to jeden z największych kompleksów świątynnych w mieście i słynie z ogromnego leżącego Buddy, który ma 46 metrów długości i jest pokryty złotym płatkiem. Wstęp do świątyni kosztuje 100 bahtów. Przed wejściem rozdawane są torebki na buty, aby nie musieć ich nigdzie zostawiać, bo turystów jest od groma.

Adam załapał się również na błogosławieństwo mnicha, gdzie po wyjściu został poklepany po głowie mokrymi gałązkami i dostał pomarańczową plecioną bransoletkę.

Wat Arun

Wat Arun, lokalnie znany jako Wat Chaeng, znajduje się na zachodnim brzegu rzeki Chao Phraya. Jest to z pewnością jedna z najbardziej zachwycających świątyń w Bangkoku, nie tylko ze względu na położenie nad rzeką, ale także dlatego, że projekt bardzo różni się od innych świątyń, które możesz odwiedzić w Bangkoku. Świątynia Świtu jest częściowo zbudowana z kolorowych porcelanowych płytek i stoi majestatycznie nad wodą. Wat Arun jest prawie dokładnie naprzeciwko Wat Pho, więc łatwo jest się do niego dostać. Można przepłynąć rzeką. My wybraliśmy przejście na piechotę pobliskim mostem z uwagi na przeogromną kolejkę. Wejście do świątyni to 100 bahtów.

Chinatown i krokodyle

Wybraliśmy się tu po zwiedzaniu Wat Arun. Chinatown to dzielnica chińska w Bangkoku. Znajdziecie tutaj masę straganików z praktycznie wszystkim, od jedzenia po złote zegarki za 10 zł :D. Ludzi oczywiście masa.

Powstała ona około 200 lat temu, kiedy to chińscy kupcy zajmowali obszary, na których obecnie znajduje się Pałac Królewski. Gdy zaczęli jego budowę w 1782 roku, kupcy musieli się przenieść i trafili na wąską uliczkę Sampaeng Lane, która stała się dzisiejszym Chinatown.

Wat Chakawat Ratchawat – niezwykły widok dla tych, którzy sądzili, że widzieli wszystko. Wewnątrz kompleksu świątynnego za piękną zakrzywioną stupą, znajduje się mroczny staw, w którym znajdują się trzy gigantyczne krokodyle, które leżą, na wpół zanurzone w wodzie, czekając na następny posiłek.

Wat Chakawat Ratchawat – niezwykły widok dla tych, którzy sądzili, że widzieli wszystko. Wewnątrz kompleksu świątynnego za piękną zakrzywioną stupą, znajduje się mroczny staw, w którym znajdują się trzy gigantyczne krokodyle, które leżą, na wpół zanurzone w wodzie, czekając na następny posiłek.

Gościnność Tajów

Idziemy sobie ulicami Bangkoku 1 stycznia w Nowy Rok w kierunku Świątyni Świtu. W oddali widzimy ucztujących Tajów i głośną muzyczkę. Gdy zbliżyliśmy się do nich zostaliśmy nagle wręcz złapani przez nich i zaciągnięci, aby z nimi poświętować. Zaczęli nam w ręce wciskać talerze, potem nakładać jedzenie, usadowili nas przy stole, zaczęli przynosić coraz to więcej tajskich przysmaków, aż zastawili nam cały stół. Adam dostał nawet whisky z wodą sodową od jednego Pana :). Donosili nam wodę, napoje, potem nawet lody owocowe. Byliśmy w tak wielkim szoku, co się wtedy działo, że aż zaczęliśmy się zastanawiać czy na koniec nie dostaniemy przypadkiem rachunku :D. Wszystko oczywiście okazało się darmowe i chcieli oni z nami poświętować Nowy Rok. Jest to jedna z sytuacji, która zrobiła na nas chyba największe wrażenie w Tajlandii. Było nam przeogromnie miło.

Nasze wrażenia

Bangkok nam się podobał, aczkolwiek jest to miasto, tak jak wcześniej pisałam, pełne kontrastów. Z jednej strony pełno śmieci, brud, rozwalające się budowle, a z drugiej luksusowe budynki i zadbane ulice. Jest to bardzo zróżnicowane miasto pod tym względem. Mimo tego pełno tu życia, uśmiechniętych Tajów, turystów, świątyń, marketów i street food’ów. Na pewno warto chociaż raz odwiedzić Bangkok i jego główne atrakcje, by tego wszystkiego doświadczyć :).

Podziel się postem! :)

Share on facebook
Share on google
Share on twitter
Share on linkedin
Share on print
Share on email